Moje dziecko nie chce jeść

dziecko-nie-jeNa pewno każdy z Rodziców zastanawia się: „dlaczego moje dziecko nie chce jeść?”. Mając na uwadze różnorodność problemów z tym związanych, o których nie będę pisała w niniejszym artykule, czytając pewną książkę trafiłam na bardzo ciekawy opis, który skłania do refleksji.

Co powiedziałyby dzieci w momencie kiedy jeszcze nie mówią?

Autor tekstu opisał to w przykładowy sposób:

„Odkąd skończyłem 9 miesięcy, zauważyłem, że moi rodzice staja się dość uciążliwi podczas jedzenia. Wcześniej karmili mnie dość dobrze, chociaż zaczęli podawać mi jeszcze jedną łyżeczkę, kiedy ja już skończyłem, a pewnego dnia próbowali mi wcisnąć obrzydliwe, galaretowate coś, co nazywali „móżdżkiem”, mówiąc, że to bardzo pożywne. Na początku zdarzało się to sporadycznie i nie przywiązywałem do tego dużej wagi. Czasem zjadałem tę dodatkową łyżeczkę, żeby im zrobić przyjemność, chociaż całe popołudnie czułem się potem ociężały i musiałem zjeść o łyżeczkę mniej wieczorem. Teraz tego żałuję i zastanawiam się, czy nie powinienem od początku być dla nich surowszy. Może to prawda, co mówią, że jeśli chociaż raz ustąpisz rodzicom, rozpuszczą się i będą wymagać coraz więcej? Ja zawsze myślałem, że uda mi się wychować rodziców cierpliwie i przez rozmowę, bez autorytarnego podejścia z przeszłości… ale w świetle tego, co się stało, nie wiem już co mam myśleć.

Prawdziwy problem zaczął się półtora miesiąca temu, kiedy miałem 10 miesięcy. Nagle poczułem się źle. Bolała mnie głowa, plecy i gardło. Ból głowy był najgorszy, jakikolwiek hałas rezonował mi w ciele od góry do dołu i z powrotem. Kiedy babcia mówiła do mnie „Puci Puci”, czułem, że zaraz mi głowa pęknie. I na dodatek nawet nie mogłem się wyładować, płacząc jak zwykle, bo mój własny płacz odbijał mi się w uszach echem i było jeszcze gorzej. Ta dziwna żółta plastelina, która czasem pojawia się w mojej pieluszce też się zmieniła: brzydko pachniała i szczypała mnie w pupę. Kolega z parku, który ma już 13 miesięcy, powiedział, że to wirus i że to nic takiego, ale moi rodzice nie znają się na tym chyba tak dobrze, bo wyglądali na zaniepokojonych, jakby nie wiedzieli, co robić.

Przez cały tydzień nawet nie mogłem nic przełknąć. Na szczęście miałem cycusia, który zawsze dobrze wchodzi, ale jeśli chodzi o zupki, to tu w gardle robiło mi się coś takiego, że w końcu wymiotowałem. A najdziwniejsze, że nawet nie byłem głodny. I mówiłem rodzicom, co się dzieje, ale nic nie rozumieli. Czasem doprowadzają mnie do rozpaczy. Wszystko rozumieli na opak. Ja płakałem słabiutko i długo, mówiąc: „nie przestawaj mnie przytulać”, a oni zostawiali mnie w łóżeczku. Ja robiłem minę: „dzisiaj na prawdę nie mam na nic ochoty”, a oni dawali mi jeszcze więcej jedzenia. Robiłem minę: „jeszcze jedna łyżeczka i zwymiotuję”, a oni się złościli, krzyczeli i mamrotali coś o jakichś fanaberiach.

Na szczęście ból głowy i inne problemy potrwały tylko kilka dni. Za to moi rodzice już nigdy nie doszli do siebie. Wciąż upierają się, żeby dawać mi jedzenie, którego nie chcę. I nie jedną łyżeczkę, jak kiedyś, teraz chcą, żebym zjadał dwa czy trzy razy tyle, co zwykle. Zachowują się bardzo dziwnie: w jednej chwili wpadają w euforię, wygłupiając się z łyżeczką i krzycząc: „samolocik, patrz, leci samolocik, frrruuuu!”, a w drugiej robią się agresywni i próbują otworzyć mi buzię na siłę, a jeszcze chwilę później wpadają w depresję i zaczynają jęczeć. Zastanawiałem się czy to nie ten wirus, może ich też boli głowa i plecy.

Co by to nie było, faktem jest, że pora posiłku stała się prawdziwą męką, już na samą myśl zbiera mi się na wymioty i nawet mój niewielki apetyt znika bez śladu…”

Źródło:
Carlos Gonzalez „Moje dziecko nie chce jeść”