Pierwszy rok życia jest niezmiernie ważny w kształtowaniu się postawy komunikacyjnej dziecka. Słuchając dorosłych, mówiących do swoich pociech, widzimy różnice w przekazach, które różnią się od wymowy w codziennej komunikacji.
Mowa kierowana do małych dzieci jest inna niż ta, którą dorośli kierują do pozostałych osób dorosłych bądź obcych dzieci, u których etap rozwoju mowy został zakończony. Zmianom podlega czas trwania, natężenie, a nawet wysokość głosu. Słownictwo natomiast staje się proste, przekazy krótkie, poprawnie skonstruowane i zrozumiałe. Niekiedy jednak wypowiedzi, które są kierowane do małych dzieci ulegają takim zmianom, że przekraczają ramy ich poprawności. W konsekwencji doprowadzają do braku możliwości opanowania przez dziecko właściwej artykulacji.
Dlaczego tak się dzieje?
Język nianiek, czyli pieszczotliwie dziecięcy charakteryzuje się spieszczeniami, a nawet deformacjami poszczególnych głosek typu „moje Ty słonećko” zamiast „moje Ty słoneczko”. Nadużywanie zdrobnień często zmienia je w taki sposób, że rażą swoją sztucznością typu: głoweńka, rączunia, nożuchna. Dziecko stymulowane takimi nazwami mają mniejsze możliwości wzbogacania słownictwa oraz poznawania zasad słowotwórstwa. Ponadto nawiązują jednoznacznie do zamian głosek występujących w rozwoju mowy.
Mowa kierowana do dziecka powinna być naturalna, wyraźna, dokładna, a nade wszystko należy unikać form spieszczających wobec dziecka. Ponadto powinno się wystrzegać szorstkości oraz cierpkości w kontakcie z dzieckiem. Stosując neologizmy wytworzone przez dziecko w rozmowie z nim samym, powodować może ogromną jego dezorientację.
Warto mówić do dzieci w sposób normalny, tak jak wymagają tego zasady języka polskiego. Nie zmienia to faktu, żeby nie mówić w sposób czuły do dziecka zdrabniając niektóre słowa w odpowiednim kontekście sytuacyjnym. Zdrobnienia są jak najbardziej odpowiednie, ponieważ okazują czułość, delikatność wobec dziecka i pokazują świat w sposób przyjazny, dlatego ta poprawnie wspomniana wyżej forma jest właściwa.